KRÓTKA
Saga Królewskej
Rodziny
Ulryków Scholandzkich
 




To krótkie opowiadanie
opracował nieznany autor
na podstawie bliżej nie
określonego archiwum
scholandzkich wiewiorek
Czytających prosimy o przymróżenie oka
Wszelkie podobieństwa są przypadkowe


    


Narrator:
Za górami i lasami, w krainie mlekiem i miodem płynącej, w starym troche już zmurszałym lecz ciągle potężnym zamczysku stojącym w centrum stolicy Scholopolis na królewskim tronie, skubiąc swoją długą siwą brode siedział monarcha Filip I Scholandzki drugi potomek wielkiego Filipa Scholandzkiego z rodu Keradów i Mii Scholandzkiej z rodu Thermopolis pięknej Księżniczki co to Gargamela za męża nie chciała.

    

Narrator:
Mądrość i sprawiedliwość Filipa I pochodziła nie tylko od ojca ale i dziadka Ulryka Scho -
landzkiego oraz pradziadka Wielkiego Armina, który swego czasu stworzył podwaliny tego potężnego imperium. Lud kochał swego władcę i bez przerwy czekał aż jaśnie panujący znajdzie sobie żonę bo ten do ożenku skory nie był, a i latek przybywało.
Filip I: (klaszcze w dłonie)
Straż - do mnie.

    

Narrator:
Wielkie drzwi od sali tronowej okute złotym ornamentem uchyliły się i przed Królem stanął dowódca straży zamkowej Marcin II ze szla -
checkiego rodu Pośpiechów, którego dziadek armią królewską za Ulryka dowodził.

Marcin II:
Jestem Wasza Wysokość.
Filip I:
Skocz mój drogi do Kancelarii i Jędrzeja mi zawołaj.

    

Narrator:
Jędrzej, który był wnukiem Wielkiego Koronnego z rodu Nuerenbergów Księcia Delty, który u dziadka kancelarią zarządzał a i pieczę nad królestwem sprawował mapy rysując wszelakie.
Jędrzej:
Jestem mości Królu.
Filip I:
Rocznica śmierci Wielkiego Armina się zbliza to i lud wiernie mi służący odczuć powinien. Pisz łaskawco co następuje i dekretem królewskim to ogłoś.
    

Filip I:
Po pierwsze - z browarów pradziadka po cztery beczki piwa niech utoczą i na każdą wioskę dostarczą. Po drugie - niech Hrabia Paweł IV z rodu Kreskowych jako nadworny kucharz jadła wszelakiego szykuje i transportem przez wnuka Markgrafa Salvepola stworzonym po królestwie rozwiezie.   Po trzecie - zajrzyj do Królewskiego Skarbca i każdej niewieście przed dwudziestką korale bursztynowe każ dołączyć.
Narrator:
W tym momencie Jędrzejowi pióro z ręki wyleciało
    

Jędrzej:
O rety Jego Dostojność - czy ja dobrze słysze? Czyżby Wasza Królewska Mość wolę bożą poczuł? A to się gawiedź ucieszy. Już na komnaty biegnę i wieść radosną obniosę.
Filip I:
Stój Jędrzeju - podnieś pióro - boś kleksa takiego zafasował, że dekretu obwieścić nie potrafisz.
Jędrzej:
Ale ogłoszę ogłoszę Wasza Szczodrobliwość, tak się ucieszyłem, że mi ręce drżą z radości i nogi uginają a przez tego kleksa to mi inkaustu brakło i uzupenić powinienem.
    

Narrator:
Oj miał Jędrzej rację. Niebawem Król przebrał się za wieśniaka. Po Królewstwie transportem przez Margrafa stworzonym jeździć spróbował i wybrankę serca swego znalazł. Huczne weselisko wyprawił, które dni i nocy sześć trwało. A że zamek był duży (po remoncie) to cała arystokracja i połowa okolicznej ludności w nim uczestniczyła.
Ja też tam byłem. Miód i wino piłem. I wszystko bym Państwu opowiedział, gdyby te cholerne wiewiórki, kroniki mi nie zwinęły.